Jak twierdzą eksperci – administratorzy stron internetowych polskich instytucji publicznych aż się proszą, by je zaatakowano. W ostatnim roku na 78 takich stronach wykryto 1500 luk, co trzecia była bardzo poważna.

Zhakowana strona Centralnej Komisji Egzaminacyjnej przez przeciwników matury z matematyki, zainfekowane złośliwym oprogramowaniem maile otrzymywane przez pracowników jednej z agend rządowych nawiązujące do katastrofy pod Smoleńskiem, włamania na witryny Ministerstwa Pracy i Pomocy Społecznej i kancelarii premiera to tylko niektóre z ataków dokonanych na strony polskich instytucji publicznych.

Skala tych mniejszych i większych cyberataków tak zaczęła narastać, że od roku Rządowy Zespół Reagowania na Incydenty Komputerowe CERT działający przy ABW zaczął badać, jak wyglądają zabezpieczenia stron polskich instytucji publicznych. Przyjrzano się 78 witrynom należącym do 46 urzędów. Wykryto na nich aż 462 duże, łatwe do wykorzystania przez przestępców dziury. ABW nie chce komentować tych wyników ani ujawnić, które z urzędów zostały już skontrolowane. Nieoficjalnie jednak przyznają, że luki w zabezpieczeniach to dowód na lenistwo administratorów a ich likwidacja to kwestia systematyczności, czyli ciągłej kontroli stanu bezpieczeństwa. Wystarczyłaby regularna dbałość o stan witryn, by do ich powstania nie dopuścić.

Cyberprzestępcy coraz częściej sięgają po naprawdę wartościowe dane, jednak ABW zapewnia, że do strat ważnych danych nigdy nie doszło. Co ciekawe – serwery z których najczęściej nas atakowano w ostatnim kwartale, w większości – po mniej więcej 40 procent – znajdowały się na terenie Chin i Stanów Zjednoczonych.

Źródło: www.gazetaprawna.pl

Zobacz także: