Ponad sto nastolatek padło ofiarą internetowego podglądacza, który przechwytywał obraz z nagrań kamer podłączonych do Sieci.

Haker z Niemczech  wykorzystywał naiwność młodych dziewcząt i rozpowszechniał trojana przez komunikator ICQ, co pozwoliło mu dotrzeć do ściśle wybranej przez siebie grupy internautek. Wirus uruchamiał bez wiedzy użytkownika komputera kamerę internetową, po czym rozpoczynał transmisję wideo do zdalnego serwera kontrolowanego przez hakera.

Właścicielkami zainfekowanych komputerów były głównie nastolatki, z których jedna dostrzegła nienaturalne zachowanie kamery. Większość tego typu urządzeń posiada wbudowane diody informujące o aktywności urządzenia, przez co łatwo ustalić, kiedy któryś z programów korzysta z funkcji przechwytywania obrazu. Po zgłoszeniu problemu lokalnemu informatykowi okazało się, że źródłem usterki jest trojan.

Sprawdzenie komputerów innych dziewcząt pokazało, że problem jest na tyle poważny, iż sprawą powinna zająć się policja. Na podstawie analizy drogi wysyłanych pakietów bez trudu udało się dotrzeć do sprawcy, którego na miejscu aresztowano. W domu hakera znaleziono nagrania z ponad stu kamer internetowych umieszczonych na komputerach nastolatek. Obecnie policyjni informatycy sprawdzają, jak wykorzystywano nagrania, a w szczególności, czy były dalej udostępniane. Nie są także jeszcze znane luki w oprogramowaniu, jakich użyto do przejęcia kontroli nad komputerami ofiar. Bardzo możliwe, że wykorzystano naiwność dziewcząt, wysyłając im zainfekowane trojanem załączniki.

Nie jest to pierwszy przypadek podglądania przez internet. Jak wiadomo, nie ma systemów, których nie dałoby się złamać, zatem nie wolno bezgranicznie ufać technologii. Jeśli nasza kamera internetowa zacznie się dziwnie zachowywać, uśmiechnijmy się szeroko do obiektywu, a następnie przeskanujmy system pod kątem wirusów.

Źródło: www.di.com.pl

Zobacz także: